Europejski Bank Centralny może bez problemu rozpocząć dyskusję z prezydentem USA
W odróżnieniu od Ameryki, gdzie dyskusja o tym, czy FED powinien być polityczny ledwo się zaczęła, a już umarła, w Europie sprawa wygląda zupełnie inaczej. Odpowiedzialny za Europarlament i pozbawiony takich krytyków, jak rząd oraz prezydent strefy euro (z racji ich braku), EBC nie cierpi na skutek nacisku politycznego. Wręcz przeciwnie, jeśli trzeba sam może udowodnić, że bieda to nie pusta lodówka, bieda to kiedy nie ma lodówki. Tak było za Jean-Claude Tricheta, który pisał pisma do Irlandii i Włoch z wytycznymi, co mają robić. Tak było za Mario Draghi, który pozbawiając Grecję niezbędnej płynności, szybko zmusił ją do pójścia na ustępstwa UE.
EBC jest gwarantem istnienia euro, dlatego jest zmuszony być nie tak po prostu polityczny. Jest zmuszony być surowy. Swego rodzaju sędzia tych, którzy nie spełnia wymagań Unii Europejskiej. Włosi mogą długo śmiać się z limitów deficytu budżetowego. Śmiech przedłuża życie, ale w sądzie przedłuża on termin. Często polityka kija i marchewki w wykonaniu EBC to kiedy marchewka sobie, a kij innym. Jego niezależność wygląda na bardziej poważną, niż w przypadku FED, a Mario Draghi może po prostu odpowiedzieć na oskarżenia Donalda Trumpa o konkurencyjną dewaluację euro oświadczeniem o tym, że osłabienie waluty nie jest celem działań Banku Centralnego. To tylko uboczny skutek prowadzonej przez niego polityki monetarnej.
Jerome Powell w takiej samej sytuacji milczy. Już dawno zrozumiał on, że prezydent USA kupił grabie z krzywym uchwytem. On na nie staje, a w głowę dostaje idący obok. Gospodarz Białego Domu wiesza psy na FED i przypomina myśliwego, który nie lubi zabijać zwierząt. Dlatego las roi się od rannych. Trump może sobie na to pozwolić. Bez wątpliwości jest najpopularniejszą osobistością na planecie, przecież szczyt popularności to kiedy cały świat nienawidzi jednego człowieka. Zresztą wrócimy do naszych baranów, to jest do EBC.
Główny problem Banku Centralnego, który chciał kichać na krytykę urzędników, znajduje się wewnątrz siebie. W przededniu wrześniowego posiedzenia Rady Zarządzającej, od której rynki finansowe oczekują obniżenia stawki depozytów oraz reanimacji QE, chodzą słuchy o rozłamie. Część pełnomocników EBC uważa, że należy pilnie coś robić, przecież kiedy po prostu czekasz, co będzie dalej, nie ma się co dziwić, że to się stanie już bez Ciebie. Ich przeciwnicy odwrotnie, są pewni, że jeśli nie robić nic, to i przerabiać nie trzeba będzie. Wśród pierwszych, „gołębi”, tradycyjnie znajduje się peryferia strefy euro. Wśród drugich, „jastrzębi”, jak zwykle, Niemcy i Holandia. Pytanie tylko, do jakiego obozu dołączy Francja?
Mnie osobiście zadziwia Niemiecki Bank Federalny. Ostatnie wydarzenia w gospodarce Niemiec dowiodły, że przedostatni byli lepsi, jednak Jens Weidmann jest zaciekłym przeciwnikiem QE. Czyżby Niemcy uważali, że sytuacja jest na tyle beznadziejna, iż nie budzi obaw? Sądzę, że szczerze wierzą, iż dno zostało już osiągnięte, poważnie liczą na popyt krajowy i cieszą się każdym drobiazgiem. Połknęła teściowa 50 centów. Drobiazg, a miło.
P.S. Podobał się mój artykuł? Udostępnij go w sieciach społecznościowych, najlepszy sposób na podziękowanie:)

Treść tego artykułu stanowi wyłącznie prywatną opinię autora i może nie pokrywać się z oficjalnym stanowiskiem LiteForex. Materiały publikowane na tej stronie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie mogą być traktowane jako porada inwestycyjna ani konsultacja w rozumieniu dyrektywy 2014/65/UE.
Zgodnie z przepisami prawa autorskiego artykuł ten jest chronionym obiektem własności intelektualnej, co obejmuje zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody.